POCZET CESARZY RZYMSKICH
Aleksander Krawczuk

Klaudiusz

Tiberius Claudius Nero Drusus.
Ur. 1 sierpnia 10 r. p.n.e., zm. 13 października 54 r. n.e.
Panował od 25 stycznia 41 r. do 13 października 54 r. n.e. jako Tiberius Claudius Caesar Augustus Germanicus.
Po śmierci zaliczony został w poczet bogów jako Divus Claudius

Klaudiusz

Przypadki i historia
Gdyby nie tych kilka, może kilkanaście kroków, gdyby nie ów moment nieuwagi i przypadek, jakże inaczej potoczyłyby się losy i Klaudiusza, i Rzymu! Szedł przecież tamtego dnia styczniowego z palatyńskiego teatru do pałacu tuż przed Kaligulą, lecz nie spostrzegł, że cesarz w pewnej chwili zboczył ku krytemu przejściu, gdzie czekała nań grupa chłopców z Azji - i śmierć. Klaudiusz i dwaj idący z nim senatorzy nie obejrzeli się za siebie; na pewno poszliby za Kaligulą lub poczekali przy wejściu do korytarza, choćby tylko przez grzeczność. Gdyby tak uczynili, Klaudiusz niechybnie podzieliłby los cesarza, zostałby zabity, spiskowcy bowiem postanowili nie oszczędzać nikogo z rodziny panującej. A tymczasem ci trzej spokojnie przemierzali dziedziniec i już wchodzili do pałacu, gdy nagle rozległ się przeraźliwy krzyk trwogi, wybuchł zgiełk, powstało zamieszanie.
Przerażenie, bezład, panika ogarnęły cały Palatyn, a potem także stolicę. Spiskowcy nie mieli żadnego planu, co mają czynić dalej. Zrobili swoje i po prostu odeszli, natomiast żołnierze przybocznej straży germańskiej rozjuszeni śmiercią swego pana gotowi byli mordować każdego, kto stanął na ich drodze. Senat zebrał się natychmiast w świątyni Jowisza na Kapitolu i liczni mówcy zaczęli żądać przywrócenia republiki. Przecież nie ma już żadnego przedstawiciela dynastii! Pora wreszcie skończyć z jednowładztwem, terrorem, szaleńcami rodziny Juliuszów i Klaudiuszów! Toteż kiedy zabójca cezara, trybun Kasjusz Cherea, odważył się wreszcie stanąć pod wieczór przed senatem, otrzymał jako hasło dla kohort miejskich słowo Libertas - wolność. Obrady przeciągnęły się do późnej nocy, choć bowiem wszyscy deklamowali o republice, bardzo wielu skrycie chciałoby utrzymania jednowładztwa, każdy zaś widział jako przyszłego cesarza - siebie. Postanowiono więc przełożyć debatę na dzień następny, 25 stycznia. Lecz jeszcze tegoż wieczora sytuacja uległa całkowitej zmianie.
Znalazł się, ocalał, przedstawiciel panującej rodziny! Senat zapomniał o nim, nikt bowiem nigdy nie traktował go poważnie, nawet najbliżsi krewni. Przecież to jego matka, Antonia, nazwała go monstrum zaczętym, ale niedokończonym przez naturę. I ona to, aby zobrazować czyjąś tępotę, używała porównania: "Jest głupszy nawet od mego syna Klaudiusza!" Także babka Liwia, kobieta mądra i przenikliwa, odnosiła się doń z pogardą. August wolał nie pokazywać go publicznie, choć dostrzegał w nim dużo wewnętrznej szlachetności i niekiedy podziwiał trafność jego wypowiedzi. Tak, ale pewna wada wymowy sprawiła, że wszystko, co Klaudiusz chciał rzec, wypadało jakoś śmiesznie. A jeszcze to, że chwilami trzęsła mu się głowa! I że powłóczył jedną nogą! Były to zapewne skutki choroby przebytej w dzieciństwie, nad tym wszakże współcześni ani się nie zastanawiali, ani też nie litowali. W ich odczuciu taka aparycja nie licowała z godnością poważnego mężczyzny i nie pozwalała na czynne uczestnictwo w życiu politycznym. Toteż nie powierzono Klaudiuszowi nigdy żadnych odpowiedzialnych urzędów państwowych ani wojskowych. Przez 50 lat pozostawał w cieniu. Ślęczał tylko nad książkami, pisał uczone traktaty, grał w kości, oddawał się chętnie rozkoszom stołu i łoża. Honorowe godności, które piastował za Kaliguli, przyniosły mu tylko upokorzenia i straty materialne, musiał bowiem dobrze opłacić owe zaszczyty. Doprawdy, senatorzy mieli rację nie uwzględniając w ogóle jego osoby w swych kalkulacjach politycznych po zamordowaniu Kaliguli.

Pozbawieni dowództwa żołnierze początkowo również myśleli o tym niemrawym dziwaku. Jednakże któryś z nich krążąc wieczorem po opustoszałych komnatach pałacu dostrzegł czyjeś nogi za kotarą werandy. Rozchylił zasłonę i wyciągnął - struchlałego Klaudiusza. Chyba to on pierwszy powitał go radośnie okrzykiem: Ave Caesar - Witaj, Cezarze! Bo też był to prawdziwy dar bogów dla pretorianów, którzy musieli mieć swego pana, jakiegokolwiek pana, by nadal paradować, błyszczeć, opływać w przywileje. Klaudiusz, przeniesiony do koszar, został tam okrzyknięty cesarzem jeszcze tego wieczora. Wciąż jednak drżał ze strachu, wciąż nie wiedział, co ma czynić dalej, a wśród ludu rozeszły się pogłoski, że wzięto go do koszar tylko po to, aby dokonać egzekucji.

Na wieść o tym wydarzeniu senat usiłował jeszcze pertraktować z Klaudiuszem nocą i dnia następnego. Samego Klaudiusza może dałoby się przekonać i odsunąć, albowiem władzy nie pragnął, ale przypadkowo u jego boku w tych decydujących godzinach znalazł się życzliwy rówieśnik, mądry doradca, przyjaciel od lat - król judejski Herod Agrypa. Był on wnukiem Heroda Wielkiego - tego od "rzezi niewiniątek" - a przybył niedawno z Palestyny do Rzymu, aby prowadzić rozmowy z Kaligulą. Teraz uznał za stosowne stanąć po stronie Klaudiusza, gdyż spodziewał się - słusznie - że będzie to korzystne i dla niego samego, i dla ludności Judei. Wreszcie, już 25 stycznia, nastąpił fakt decydujący: kohorty miejskie, dotychczas lojalne wobec senatu, przyłączyły się do pretorianów. Senat musiał ustąpić - uznał Klaudiusza za cesarza.
Klaudiuszowi pomógł więc przypadek. Pomogła opieszałość spiskowców i senatorów. A przede wszystkim to, że przez pół wieku nikt go nie dostrzegał na dworze, mógł więc przetrwać wszystkie burze, intrygi, zbrodnie, które kolejno zabierały tylu przedstawicieli jego rodziny.

Cesarz historyk, historia i cesarz
Klaudiusz objął rządy, ale od samego początku obarczały go w oczach arystokracji rzymskiej dwie winy ciężkie i nie do darowania. Po pierwsze, miał aparycję niepoważną, wręcz śmieszną. Po drugie, ośmielił się pozostać przy życiu i pojawić się w najbardziej niestosownym momencie, kiedy szansa odrodzenia ustroju republikańskiego wydawała się wyjątkowo realna. Trudno się zatem dziwić, że opinie współczesnych pisarzy są zdecydowanie niechętne Klaudiuszowi i stronnicze, wszyscy oni byli bowiem w jakimś stopniu związani z senatem. A cóż powiedzieć o takim Senece, świetnym mistrzu słowa, który miał osobiste powody, by po prostu nienawidzić Klaudiusza! Ponieważ zachowały się właśnie dzieła dzieła literackie i były czytywane przez wieki, dokumenty zaś innego typu przetrwały tylko w szczątkach i znane są jedynie specjalistom, powstał w świadomości Europejczyków bardzo niepochlebny obraz tego władcy. Owszem, w ostatnich dziesięcioleciach pojawiły się prace próbujące zmienić ów portret na bardziej obiektywny, co odbyło się nawet w utworach literackich - na przykład w znanych powieściach R. Gravesa - ale do pełnej, rzetelnej, zrównoważonej oceny postaci i rządów Klaudiusza jeszcze daleko. I właściwie nie wiadomo, czy będzie on kiedykolwiek możliwa, skoro źródła podstawowe, tj. pisma historyków, są skażone niechęcią, inne zaś zachowane we fragmentach. Trzeba też wystrzegać się popadania, przez przekorę, w drugą skrajność - tendencję do wybielania i wychwalania cesarza, który miał jednak wady - jedne tylko śmieszne, inne bardzo przykre.

1 2 3 4