W 19 roku zmarł w syryjskiej Antiochii Germanik, bardzo popularny wśród ludu, ostatnio jednak w niełasce u cesarza, odkąd samowolnie odwiedził Egipt. A ponieważ namiestnik Syrii Pizon okazywał Germanikowi zdecydowaną niechęć, powstał podejrzenia, że młody wódz został przezeń otruty. Osierocił on żonę - Agrypinę Starszą, córkę Agrypy i Julii, oraz dziewięcioro dzieci, wśród nich Gajusza, który miał później panować jako Kaligula, i Agrypinę Młodszą, przyszłą matkę cesarza Nerona.

Rodzony syn Tyberiusza, Druzus - dobry dowódca i lubiany w Rzymie, choć podejrzewano go o skłonności do okrucieństwa i rozwiązłość - zmarł nagle w 23 roku. Twierdzono później, że otruła go żona. Liwilla, siostra Germanika, z namowy swego kochanka - Sejana.

Te dwie śmierci oraz wywołana przez nie fala ponurych podejrzeń boleśnie dotknęły Tyberiusza, choć nie dawał tego poznać po sobie. Pizon, formalnie oskarżony w senacie, popełnił samobójstwo. Sejan natomiast nadal cieszył się pełnym zaufaniem władcy.

Coraz gorzej układały się stosunki Tyberiusza z matką, Liwią. Dawał jej odczuć swą niechęć od pierwszych dni panowania, odmawiając tytułu "matki ojczyzny" i odsuwając od udziału w uroczystościach publicznych. Ona z kolei udostępniła wielu osobom listy Augusta, zawierające skargi na przykry charakter Tyberiusza. Prawdopodobnie właśnie to sprawił, że cesarz zrażony do świata opuścił w roku 26 Rzym na stałe i osiadł na wyspie Kaprea - obecnie Capri - w zatoce Neapolitańskiej. Przebywał tam prawie bez przerwy aż do śmierci, czyli ponad 10 lat. Zewsząd ściągał dzieła sztuki, zwłaszcza o tematyce erotycznej oraz sprowadzał dziewczęta i chłopców, podobno specjalni agenci wyszukiwali i porywali urodziwe dzieci w całej Italii. Albowiem w tym rajskim zakątku działy się, jeśli wierzyć starożytnym, orgie najwymyślniejsze, wszystko, co tylko mogło się zrodzić w zwyrodniałej wyobraźni lubieżnego starca. Cesarz żył na skalistej wyspie w błogim przekonaniu, że jest całkowicie odcięty od normalnego świata, nikt więc nie dowie się o niczym. Oczywiście mylił się, jak wielu przed nim i po nim. Nie ma bowiem takiego odosobnienia i tak szczelnego muru lojalnych straży, by nie stało się rychło tajemnicą publiczną, jakie są prywatne zabawy bardzo ważnych osobistości.

Może jednak opowieści o Tyberiuszowym rozpasaniu ubarwili jego wrogowie? Bezspornym faktem było natomiast to, że cesarz mało interesował się sprawami państwa, pozostawiając pełną swobodę Sejanowi. Władza prefekta była w praktyce nieograniczona, jego ambicje wciąż rosły; zastraszony senat płaszczył się pochlebczo, a bezbronna opozycja skupiła się wokół Agrypiny Starszej, wdowy po Germaniku. Sejan usuwał niewygodnych lub opornych senatorów odbierając im majątki i życie za pomocą sfingowanych oskarżeń i procesów pokazowych. W 29 roku doprowadził do uwięzienia Agrypiny i jej syna Nerona. Zesłano tych dwoje na dwie różne wyspy; najpierw zmarł w 30 roku Neron, Agrypina zaś, traktowana z niesłychanym okrucieństwem, sieczono rózgami, zagłodziła się w trzy lata później. W tymże 33 roku zmarł w więzieniu na Palatynie jej drugi syn, Druzus, również zagłodzony.

Lecz sam Sejan już nie dożył śmierci tych dwóch swoich ofiar, został bowiem zgładzony w 31 roku z rozkazu Tyberiusza. Wreszcie bowiem dotarły do uszu samotnika wieści o poczynaniach Sejana, a wielką w tym rolę odegrała powszechnie szanowana Antonia, wdowa po zmarłym przed czterdziestu laty Druzusie, bracie Tyberiusza. Cesarz pojął, do czego naprawdę dążył jego prefekt. I choć nawet w tym krytycznym momencie nie opuścił wyspy, znakomicie przygotował obalenie wszechwładnego dostojnika. A nie było to rzeczą prostą, skoro Sejan miał pod swymi rozkazami pretorianów i mógł opanować stolicę oraz obwołać się cesarzem. Tyberiusz w tej sytuacji musiał zatem działać podstępnie i przez zaskoczenie, a wszystko odbyło się niby w świetnie wyreżyserowanym dramacie.

18 października 31 roku wszechwładny prefekt udał się w radosnym nastroju na posiedzenie senatu, przekonany, że przybyły w nocy specjalny wysłannik Tyberiusza, Makron, przedstawi dostojnemu zgromadzeniu pismo, na mocy którego on, Sejan, zostanie obdarzony władzą trybuna ludowego, czyli podniesiony do rangi współwładcy. Tak twierdził Makron, dlaczego zatem Sejan miałby mu nie wierzyć, skoro cesarz dopiero co wyraził zgodę na jego zaręczyny ze swoją wnuczką Julią? Toteż prefekt stanął w świątyni Appolona na Palatynie, gdzie odbywało się posiedzenie, z miną triumfatora, otoczony kręgiem pochlebców. Makron przystąpił do odczytywania pisma. Zawierało ono najpierw pewne obojętne ogólniki, potem jednak zaczęły jednak

pobrzmiewać słowa wieloznaczne, nie wiadomo przeciw komu skierowane. Wreszcie padły oskarżenia jasne i mocne, godzące bez osłonek w prefekta. W miarę jak objawiały się intencje władzy, zmieniała się też postawa słuchaczy - od służalczej pokory poprzez czujne zdziwienie aż ku osłupieniu i wreszcie nagłemu wybuchowi wściekłej nienawiści do człowieka, którego stopy chciano przed chwilą całować. Pierwsi w ataku byli niedawni najbliżsi przyjaciele Sejana. On sam stał osłupiały i ogłupiały, prawdziwie jakby piorun go raził. Został natychmiast uwięziony, tego samego dnia skazany i stracony. Pretorianie przyglądali się wszystkiemu biernie, nowy prefekt, Makron, obiecał im bowiem dodatkowy żołd. Przez trzy dni motłoch poniewierał zwłoki, a potem wrzucono je do Tybru. Skazano na śmierć również dzieci Sejana. Córkę już zaręczoną z Klaudiuszem, kat najpierw zgwałcił, nie godziło się bowiem zabijać dziewicy.

Wierzono zapewne, że po upadku Sejana, głównego sprawcy terroru, nadejdą dni lepsze. Ale zmieniły się tylko ofiary. Obecnie atakowano wszystkich podejrzanych o jakiekolwiek związki z byłym prefektem. Tyberiusz mścił się i srożył. Nie uwolnił nawet Agrypiny i Druzusa, choć przecież to Sejan spowodował ich uwięzienie. Należy jednak w imię prawdy stwierdzić, że przynajmniej równą odpowiedzialność za liczne procesy polityczne ponosili senatorzy, korzystając bowiem z okazji rozprawiali się ze swymi przeciwnikami, przeważnie również senatorami, za pomocą najpodlejszych intryg, donosów i oszczerstw.

Podstawę prawną procesów stanowiła zazwyczaj ustawa o zbrodni obrazy majestatu, zwana po łacinie crimen laesae maiestatis pochodziła jeszcze z czasów republiki, miała chronić interesy i powagę ludu rzymskiego. Obecnie nosicielem tego majestatu stał się cesarz, piastował bowiem władzę trybuna ludowego. Same pojęcia majestatu i jego obrazy, nigdy nie sprecyzowane, były tak szeroki, że niemal każdy przypadkowy gest, każde niebaczne słowo lub żart, mogły być punktem zaczepienia dla oskarżycieli, zwłaszcza jeśli chodziło o osoby znamienite. I tak też się działo. Podczas całego panowania Tyberiusza wytoczono przed senatem około stu takich procesów, a niemal wszystkie kończyły się konfiskatą majątku i wyrokiem śmierci lub samobójstwem pozwanych. Warto pamiętać o grozie tych spraw, gdy dziś dla żartu posługujemy się owym sformułowaniem: zbrodnia obrazy majestatu!

Procesów toczyło się wiele, atmosfera w stolicy, zwłaszcza w domach kilkuset rodzin senatorskich musiała być ciężka i ponura, obraz zaś ówczesnych stosunków nakreślony świetnym piórem Tacyta, czyni wrażenie wstrząsające.

1 2 3