Nie brakło też osób, które z różnych powodów podsycały te obawy. Doradcy cesarza, Burrus i Seneka, również podzielali jego lęki i podejrzenia. Jeśli więc Poppea cokolwiek uczyniła w tej sprawie, to była w istocie tylko małym ciężarkiem, który przeważył szalę.

Zabójstwo przygotowano starannie. Pewnego dnia marcowego 59 roku Neron przebywający w swej willi w Bajach nad Zatoką Neapolitańską niespodziewanie zaprosił tam matkę. Przyjął Agrypinę bardzo czule, po południu wydał ucztę na cześć matki, wieczorem zaś żegnając ją tkliwie odprowadził na oddany do jej dyspozycji okręt. Noc była spokojna i pogodna, okręt płynął bez przeszkód, gdy nagle, już na głębokiej wodzie, rozległ się trzask. Runął dach nadbudówki, ściany zdawały się rozstępować, okręt zaczął szybko tonąć. Agrypina uratowała się cudem: w zamieszaniu cicho zsunęła się w wodę, jakiś czas płynęła, potem wciągnięto ją na jakieś czółno. Wioślarze okrętu zabili natomiast jej służącą, która głośno krzyczała, że jest Agrypiną, matką cesarza, sądząc, że wszyscy pospieszą jej z pomocą.

Neron nie mógł się łudzić: matka wie, że chciał ją zgładzić. Zwołał natychmiast naradę swych najbliższych. Seneka pierwszy zadał pytanie patrząc wprost na Burrusa: "Czy twoi żołnierze wypełnią ten rozkaz?"

Prefekt zaprzeczył. Wysłano więc Anicetusa, dowódcę floty z Misenum. On i jego ludzie zastali Agrypinę leżącą w małym pokoju jej willi. Kiedy trzej oficerowie wtargnęli do środka, podniosła się z łoża i rzekła spokojnie: "Jeśli macie stwierdzić, jak się miewam, powiedzcie, że już lepiej. Ale jeśli przyszliście po coś innego, nie wierzę, aby to był rozkaz mojego syna. On nie jest matkobójcą!"

Był. Zadano jej kilka ran śmiertelnych, a zwłoki spaliła służba jeszcze tej samej nocy.

Cesarz nie zmrużył oka do świtu. Targał go strach, co będzie, co się stanie, kiedy o zbrodni tak okropnej dowie się wojsko, senat i lud. Był przekonany, że zginie opuszczony i potępiony przez wszystkich. Lecz z brzaskiem dnia zaczęły napływać - gratulacje. Najpierw od oficerów i żołnierzy. Potem od mieszkańców sąsiednich miast i miasteczek. A po pewnym czasie przybyły też oficjalne delegacje z Rzymu - od senatu i dostojników. Wszyscy radowali się, że ukochany władca uszedł cało z niebezpieczeństwa, jakim był zbrodniczy zamach przygotowywany na jego życie przez matkę. Taka bowiem była wersja urzędowa, w którą oczywiście nikt nie wierzył. A bezgraniczne tchórzostwo poddanych wreszcie uświadomiło władcy, że stoi rzeczywiście ponad dobrem i złem.

Wszyscy więc Rzymianie byli w jakimś stopniu współuczestnikami tej zbrodni i nad wszystkimi już zawisła pomsta. Był nią - sam Neron.

Zabawy i krew
Gdy cesarz powrócił wreszcie do stolicy, wyszło mu na przeciw całe miasto. Senatorzy pojawili się w uroczystych szatach, kobiety i dzieci stanęły w szpalerach. Neron przyjmował radosne powitanie łaskawie choć z boleściwym wyrazem oblicza. Najpierw udał się na Kapitol, aby złożyć podziękowania za ocalenie Jowiszowi.

Wszyscy wiedzieli doskonale, kogo witają: matkobójcę. Mówiono o tym głośno, bo żaden donosiciel i tak by sprawy o to nie wytoczył. Składając zaś hołd zbrodniarzowi i odgrywając publicznie, zbiorowo, tak niesłychaną komedię, Rzymianie dali dowód zarówno bezgranicznego tchórzostwa, jak też krótkowzroczności. Nie oni pierwsi w dziejach ludzkości i nie ostatni. Jakież to rzesze wielkich i maluczkich miały piać hymny w wiekach późniejszych na cześć jawnych ludobójców i nabożnie całować skrwawione łapy katów!

Mimo wstrząsu, jaki wywarło to potworne wydarzenie na społeczności Rzymu, bieg życia państwowego nie uległ zakłóceniom. Rząd wykonywał swe funkcje sprawniej, kierowali bowiem wszystkim ci sami ludzie, Burrus i Seneka, a czynili to obecnie spokojnie, skoro nie musieli się liczyć z intrygami Agrypiny, sam zaś cesarz interesował się polityką jeszcze mniej niż dotychczas. Dopiero teraz mógł dać upust swym artystycznym zamiłowaniom, które przedtem tłumił z lęku i wstydu przed matką. Pragnął zademonstrować publicznie umiejętność gry na lutni, śpiewu, powożenia rydwanem. I pozwolono mu na to, ale tylko w jego prywatnym cyrku, niegdyś Kaliguli, na błoniach Watykanu za Tybrem, gdzie dziś wznosi się bazylika św. Piotra. Był tam obelisk sprowadzony za Kaliguli aż z Egiptu; stoi on do dziś na placu kolumnowym przed bazyliką.

Cała stolica podziwiała natomiast wielodniowe igrzyska, wyraz wdzięczności za ocalenie ukochanego władcy. Potomkowie znakomitych rodzin występowali jako aktorzy, gladiatorzy, woźnice, a wśród widzów rozrzucano dary oraz losy.

Jesienią 59 roku Neron całkowicie zgolił młodzieńczą, puszystą bródkę. Aby to uczcić, urządził zabawy i uroczystości pod nazwą Juwenalia, święto młodości, wchodził bowiem jako iuvenis w szereg młodych mężczyzn. W swoim cyrku wystąpił w roli pieśniarza, zachowując ściśle wymogi stawiane artystom zawodowym. Jego produkcje przyjmowano entuzjastycznie i wielokrotnie skandowano: "Cezar wspaniały! Cezar Apollon! Cezar August! Nikt nad Cezarem!" W latach następnych jeszcze powtarzano Juwenalia, a i później nawiązywali do nich niektórzy cesarze. Obecnie jest to święto studenckie; kto jednak pamięta o jego twórcy?

Wkraczając w drugie pięciolecie panowania - dobrego jak dotąd dla Rzymu i prowincji - władca ustanowił w roku 60 igrzyska zwane Neroniami. Miano je powtarzać co pięć lat, a były odwzorowaniem igrzysk olimpijskich, z tym jednak, że nacisk położono na występy pieśniarzy, poetów, mówców. Trwały przez kilka dni, także nocami, przy rzęsistej iluminacji, a upamiętniono je wybiciem specjalnych monet. Lud wszakże narzekał, nie było bowiem gladiatorów, dzikich zwierząt, pantomimów! Przypominano z ubolewaniem, że Neron nie znosi widoku krwi i nie pozwala dobijać pokonanych gladiatorów. Na niebie pojawiła się kometa i gorzała przez sześć miesięcy, co wzbudziło powszechny lęk. Czy zjawisko to nie zapowiada groźnych wydarzeń? Może zwiastuje śmierć władcy? Zdawało się, że tak - cesarz bowiem ciężko zaniemógł po zażyciu kąpieli w ujęciu górskiej wody, a zaledwie wyzdrowiał, doniesiono o trzęsieniach ziemi w prowincjach wschodnich.

W roku następnym, 61, doszło do wielkiego powstania w Brytanii, któremu przewodziła królowa Boudika. Zginęło tam 80 000 Rzymian, a namiestnik tej prowincji, Swetoniusz Paulinus, stłumił ów zryw wolnościowy dopiero po kilku miesiącach, wycinając w decydującej bitwie kilkadziesiąt tysięcy brytańskich wojowników; ich królowa zginęła śmiercią samobójczą.

Ale to nie Brytania i nie Armenia niepokoiły senatorów prawdziwie. Poruszyły ich dwie sprawy wewnętrzne w początkach 62 roku. Po pierwsze, po dwudziestoletniej przerwie znowu wytoczono procesy o obrazę majestatu, a więc polityczne. Wyroki wprawdzie były łagodne, wina oskarżonych rzeczywista, ale jednak...

1 2 3 4 5 6