Zakochana w Gajuszu Syliuszu, konsulu roku 48, zmusiła go najpierw, by rozwiódł się z żoną, ponieważ chciała go mieć wyłącznie dla siebie. Potem podobno sam Syliusz wysunął pomysł, by się pobrali. Liczył na to, że będzie można usunąć Klaudiusza i że sam zajmie jego miejsce u boku Mesaliny nie tylko jako mąż, ale również jako cesarz. Ona początkowo odnosiła się do planu chłodno, podejrzewając, że będzie tylko narzędziem w ręku Syliusza, ostatecznie jednak wyraziła zgodę i formalnie ślub się odbył.

Cesarz przebywał właśnie w Ostii, zapewne w związku z rozbudową tamtejszego portu. Wyzwoleńcy przystąpili natychmiast do działań. Narcyz przekonał nałożnicę Klaudiusza, by to ona pierwsza powiedziała mu o małżeństwie Mesaliny z Syliuszem. Potem sam Narcyz potwierdził te informacje. Przerażony cesarz ruszył natychmiast do stolicy, pytając po drodze ludzi ze swego otoczenia, czy w ogóle jeszcze panuje.

A tymczasem w Rzymie Mesalina, jej mąż i kochankowie święcili winobranie, był to bowiem październik. Tłoczono sok z winorośli, panie przyodziane w skóry występowały jako bochantki, sama zaś Mesalina przewodziła pijackim wrzaskom i pląsom, tańcząc z rozpuszczonymi włosami i z tyrsem w ręku, czyli z kijem, wokół którego owinięta była winorośl, w otoczeniu kochanków. Jeden z nich, sławny lekarz Wetiusz Walens, zapewne dobrze podchmielony, wspiął się na drzewo. Pytano go z dołu, co tam widzi. Odpowiedział: Idzie burza od Ostii!

I rzeczywiście nadchodziła. Jeszcze w trakcie zabawy nagle gruchnęła wiadomość, nie wiadomo, przez kogo przekazana, że cesarz wie o wszystkim i już się zbliża. Momentalnie rozpierzchli się wszyscy. Mesalina pospieszyła do dawnych ogrodów Lukullusa, Syliusz zaś, jakby kompletnie nic się nie stało, zjawił się w swym urzędzie. Pozostali pozamykali się w domach lub szukali kryjówek. Lecz oficerowie niezwłocznie zaczęli wyciągać ich zewsząd i skuwali w kajdany, by stawić przed cesarzem.

Jedyną nadzieją Mesaliny było osobiste spotkanie z Klaudiuszem. Kazała wyprowadzić dzieci, Brytanika i Oktawię, na drogę do Ostii, prosiła też najstarszą z westalek, by się za nią wstawiła. Sama pieszo z trzema tylko osobami przeszła przez miasto, póki nie znalazła wozu wywożącego śmieci z ogrodów, i tak jechała drogą ku Ostii.

Wyzwoleńcy zdawali sobie sprawę, że za żadną cenę nie mogą dopuścić do spotkania jej z mężem. Toteż gdy Mesalina zbliżyła się wołając o posłuchanie, Narcyz zagłuszył jej głos opowiadając, jak to odbyło się wesele z Syliuszem i przedkładając listę erotycznych jej wyczynów. Dzieci, które napotkano u bramy miasta, rozkazano odsunąć, westalkę zaś zapewniono, że cesarz wysłucha obwinionej w swoim czasie. Klaudiusz udał się do koszar pretorianów i krótko przemówił do żołnierzy. Przyznał, że wszystkie jego małżeństwa były nieudane, postanawia więc żyć odtąd samotnie, gdyby zaś postanowienia nie dotrzymał godzi się na śmierć z ich ręki. Potem przystąpił do osądzania ściągniętych zewsząd winowajców. Syliusz, najciężej obwiniony, prosił, by wykonano wyrok natychmiast, co też się stało. Nie stawiali też oporu i dzielnie szli na stracenie inni. Tylko aktor Mnester błagał o litość. Rozdzierał szaty, krzyczał, że zmuszono go do występku batami i że tylko wykonał rozkaz Klaudiusza, który polecił mu we wszystkim być posłusznym Mesalinie. I może byłby się uratował, gdyby Narcyz nie zwrócił uwagi, że skoro skazano tyle wspaniałych osób, nie wypada litować się nad komediantem. Uszedł z życiem Plaucjusz Lateran, a to ze względu na zasługi jego stryja przy podboju Brytanii, usunięto go wszakże z senatu. Natomiast inny senator, Cezoniusz, został uznany za niegodnego męskiej śmierci, skoro podczas orgii odgrywał rolę kobiety.

Klaudiusz powrócił do pałacu, zjadł dobrą wieczerzę i popił ją winem. Polecił, by nieszczęsna, to jest Mesalina, stawiła się jutro celem przesłuchania. Narcyz przerażony takim obrotem sprawy wybiegł do przedsionka i rozkazał oficerowi, by wykonał wolę cesarza i zabił Mesalinę. Ten udał się ze swymi ludźmi do ogrodów Lukullusa, gdzie wciąż przebywała Mesalina. Towarzyszył mu jeden z wyzwoleńców, który miał dopilnować, by cesarzowa nie uniknęła swego losu

Wyłamawszy bramę ogrodu ujrzeli Mesalinę leżącą na ziemi i łkającą, obok zaś siedziała matka, Domicja Lapida. W dniach chwały i rozpusty córki nie utrzymywała z nią kontaktu, obecnie zaś radziła, by nie oczekiwała śmierci z ręki kata, lecz sama ją sobie zadała. Oficer stał milcząc, wyzwoleniec zaczął lżyć cesarzową. Dopiero wtedy Mesalina spróbowała wbić sobie ostrze w pierś lub w szyję. Ręka zbyt jej drżała, oficer więc przeszył kobietę mieczem. Ciało zostawiono matce. Doniesiono cesarzowi podczas biesiady o śmierci Mesaliny, nie dodając jednak, czy zginęła ze swojej czy cudzej ręki. On zaś nie zadawał dalszych pytań, kazał podać sobie kielich i kończył jedzenie, jakby nic się nie stało. W dniach następnych nie okazał żadnych oznak gniewu, wesela, smutku. Nie zwracał uwagi ani na radość oskarżycieli Mesaliny, ani też na łzy własnych dzieci. Pomógł mu senat, uchwalając, że imię i wizerunki Mesaliny winny zostać usunięte ze wszystkich miejsc publicznych i prywatnych (damnatio memoriae). Była pierwszą cesarzową rzymską formalnie skazaną na niepamięć. Być może jednak właśnie to przyczyniło się do zainteresowania jej postacią i przekazania tak wielu informacji o jej zbrodniach i występkach.

Klaudiusz niewątpliwie popadał w rodzaj demencji, co w wypadku Mesaliny objawiało się w sposób wyjątkowo oczywisty i przykry. Wkrótce po jej śmierci potrafił zapytać przy posiłku, dlaczego to pani nie przychodzi, a już dnia następnego po rozprawie z jej kochankami polecił zaprosić niektórych z już straconych na naradę, innych zaś do uczestnictwa w grach; kiedy zaś się nie zjawiali, nazywał ich pogardliwie śpiochami. A z jego łaski spali już snem wiecznym.

I zaraz też, wbrew przyrzeczeniom złożonym publicznie w obozie pretorianów, przystąpił do wyboru nowej, czwartej już żony.

1 2